17 grudnia 2013

O motywacji słów kilka ;)

Nie istnieje magiczne zaklęcie, które obudzi w nas olbrzyma i poprowadzi do pasma sukcesów. A więc.. co zatem istnieje? Warto najpierw zastanowić się, czym dla każdego z nas jest pojęcie „motywacji”. Cóż, w dużej mierze zależy to od czynników jakie nami kierują. Chęci zmian, strach, presja, sukces. Wszystko to może wpływać na nasze ZMOTYWOWANIE. Granica jest jednak cienka, gdyż nieodpowiednio pielęgnowana motywacja przeobrazi się w demotywację. Do zmian jak już wspominałam, trzeba dojrzeć, zatem najlepsza będzie motywacja, która zrodzi się z chęci zmian! I tutaj pojęcie klucz – PIELĘGNOWANIE naszej motywacji.

Sposobów jest wiele ;)

     1) Muzyka - jest wszędzie wokół nas. I skoro potrafi w jakimś stopniu wpłynąć na nas puszczana w wielkich marketach, celem rozluźnienia klientów, by kupowali jak najwięcej… To uwierzcie, tym bardziej wpłynie na nas kiedy będziemy potrzebować motywacji. Kiedy podupadamy, warto więc posłuchać ulubionego kawałka, który mocą brzmienia przywróci nam wiarę i siłę! Powszechnie wiadomo np. że słuchanie odpowiedniej muzyki podczas treningu, podnosi jego efektywność ;) Mówiąc bardziej obrazowo- panowie na klatę wrzucają więcej a Panie mają więcej energii przykładowo na orbitrek ;) Zatem graj nam muzyczko, graj! :)

     2) Waga – Urządzenie, którego niektórzy boją się bardziej niż dentysty :) Wypada obalić pewien stereotyp, mit czy jak to nazwać. Waga nie powinna być Twoim przyjacielem, jeżeli chcesz osiągnąć sukces. Cyferki nie zawsze idą w parze z efektem wizualnym a przecież na tym nam zależy bardzo często! Waga człowieka może zmienić się dziennie nawet do 2kg. Proponuję zrobić więc tak – Ustalcie sobie, że np. co 3-4 tyg stajecie na wadze. Tylko i wyłącznie rano i tylko na czczo, po porannej toalecie :) Przez cały ten czas natomiast badajcie swoje efekty wizualnie. Taki tryb motywuje i trzyma nas w szeregu. Inaczej mówiąc, ważąc się kilka razy dziennie, wprowadzamy chaos. Dajmy na to, że jesteśmy tydzień na diecie. Stajemy na wadze i widzimy, że ubyło nam 2 kg. Zazwyczaj jest tak, że to co powinno nas zmotywować do jeszcze większej pracy nad sobą, nas demotywuje gdyż zakładamy, że skoro tyle schudliśmy to już więcej nie potrzeba. I wtedy nasza motywacja upada. Sposób jaki przedstawiłam wcześniej, a więc ważenie się po określonym czasie, automatycznie zmotywuje nas do systematyczności i co więcej, pomoże nam w utrzymaniu postanowienia!

     3) Bo to tanga trzeba dwojga - Jeśli już ćwiczymy i wprowadzamy zmiany, znajdźmy sobie partnera/partnerkę naszych zmian! Kiedyś usłyszałam, że krzyk partnera treningowego może spowodować w nas napływ adrenaliny, które wzmaga efektywność i co za tym idzie – możemy więcej. I coś w tym jest ;) Znajdźmy sobie w kimś nam bliskim (przyjaciółce, mężczyźnie, siostrze itp.) naszego partnera/partnerkę treningową. Przynosi to wiele korzyści nie tylko dla nas! Skojarzyło mi się teraz takie powiedzenie, że „Nieszczęścia chodzą parami”. Obalmy więc to przysłowie i pokażmy, że szczęście i zmiany na lepsze jak najbardziej mogą iść parami!

     4) Nagroda! I to jest ciekawe! Nagradzajmy sami siebie! Jeśli po 3-4 tygodniach są efekty naszych zmian, Podarujmy sobie nagrodę :) Zjedzmy coś, na co mamy ochotę! Niech to będzie wypad na pizze ze znajomymi, niech to będzie ulubiona czekolada, cokolwiek, co sprawi nam uczucie wynagrodzenia! Ale tutaj UWAGA… Kiedy jakiś sportowiec wygrywa zawody, ma dla siebie 5-10 min na podium i w blaskach fleszy. Unosi ręce w górę, otrzymuję nagrodę, wysłuchuje dumnie hymnu. Później schodzi z podium i pracuje ciężko dalej, by znów osiągnąć sukces. I tak właśnie ma wyglądać nasz triumf! Po wynagrodzeniu, schodzimy z podium i wracamy na drogę, która poprowadzi nas do kolejnych sukcesów! Zaciskamy pięści i idziemy dalej!

     5) Zabawa! Bawcie się tym co robicie! Odpowiednie prowadzenie się nie jest katorgą. Wielkie sieci fast foodów nie zarabiają na naszym braku czasu, tylko lenistwie! Szukajmy w naszych zmianach zabawy, uśmiechu i bawmy się na całego! Sporządzajmy swoje przepisy, sprawdzajmy co jemy, zróbmy kalendarzyk i skreślajmy dni, czytajmy etykiety, zróbmy romantyczną kolację dla ukochanej osoby z naszego własnego dania!. Tutaj pojęcie zabawy jest nieograniczone! Ogranicza nas jedynie własna wyobraźnia. Powiem Wam tak – kiedy ktoś mi mówi, że na dietę trzeba mieć dużo czasu i kasy, zawsze myślę – A na lekarzy i lekarstwa nie trzeba? Jeśli nie damy sobie czasu teraz, to w końcu życie o ten czas nas poprosi, na starsze lata chociażby. Nie bądźmy leniwi, nie zasłaniajmy się cieniutką zasłonką, która i tak zdradza prawdziwy powód. Zamiast to, zacznijmy zmieniać podejście i robić wszystko for fun :) A naprawdę da się!

Zmotywowani ? :D Mam nadzieję, że te kilka przykładów na początek wystarczy. Będziemy sobie z czasem o nich przypominać i rozbudowywać naszą motywację o inne aspekty! A więc działamy!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz