5 listopada 2014

Błyskawiczne zupki, czyli szybka droga do utraty zdrowia.

Zupki w proszku, czyli te prezentowane jako szybki sposób „na głoda”, coraz częściej goszczą w naszych domach jako szybki, tani i sycący obiad. Niestety tak samo jak jest on szybkim sposobem na danie tak i jest szkodliwy dla Naszego organizmu. Skoro jednak jest taki zły to dlaczego coraz częściej go kupujemy? Co jest w nich takiego, że oprócz ceny kuszą Nas, abyśmy je kupili?

Zacznijmy od początku, czyli od czego się to wszystko zaczęło. Zupki błyskawiczne, inaczej zwane chińskimi, zostały wynalezione – wbrew nazwie – nie przez Chińczyka, ale Japończyka Momofuku Ando. Urodził się on przed I Wojną Światową więc przekonał się na własnej skórze co to znaczy głód. Gdy założył swoją własną firmę, marzył o tym, aby inni nie musieli doskwierać głodem tak jak on. Wynalazł więc rozpuszczalne zupy, które miały być łatwo dostępne, tanie, aby załagodzić chociaż trochę głód wywołany II Wojną Światową. Wynalazek ów okazał się strzałem w dziesiątkę. Dzisiaj zupki w proszku jedzą wszyscy – studenci, prawnicy, czy pracownicy wielkich korporacji. Dzięki nimi mogą zaoszczędzić czas, a przede wszystkim pieniądze. Ważne tylko, żeby coś zjeść. Niewiele jednak zdaje sobie sprawę, że to co znajduje się w tym plastikowym opakowaniu nie jest zdrowe, a nawet potrzebne Naszemu organizmowi.

Jak każda rzecz, zupki instant mają swoje plusy oraz minusy. Zacznijmy jednak od plusów, gdyż akurat w tym przypadku jest ich zdecydowanie mniej. Jedynymi zaletami zupek w proszku jest wspomniana wcześniej szybkość ich przygotowania, wystarczy parę minut i zupa jest już gotowa (dlatego też nieraz używana jest nazwa „zupki błyskawiczne”). Drugą z zalet jest niska cena, która odpowiada np. studentom, którzy – niestety (!) – oszczędzają na jedzeniu pakując w siebie byle co. To pewnie dzięki tym czynnikom stały się one tak popularne na całym świecie.
Jednak zupki instant mają też ciemną stronę. Każda z zupek zawiera paczkę makaronu, małą bądź większą torebkę z przyprawami i zazwyczaj małą saszetkę z tłuszczem. Co prawda więcej w nich jest chemii niż zdrowych składników, ale niby jakim innym sposobem sprawić żeby zalany wrzątkiem makaron oraz proszek będzie smakował jak tradycyjnie przygotowana zupa?

Najbardziej powszechnym dodatkiem spotykanym w daniach błyskawicznych jest glutaminian sodu. Jego „zadaniem” jest wzbogacenie smaku i zapachu. W oznaczeniach dodatków do żywności
możemy spotkać go pod znakiem E621. Co prawda nadal trwają dyskusje nad szkodliwością tego związku dla organizmu ludzkiego – podobno przyczynia się do wystąpienia otyłości, alergii skórnych oraz astmy. Jest on dopuszczony do użytku w produktach spożywczych, ale spożywanie większej ilości może powodować tzw. „syndrom chińskiej restauracji”. Czym się on objawia? Zaczyna Nas boleć głowa, nadmiernie się pocimy, pojawia się kołatanie serca, mdłości oraz skurcze mięśni. Czasami też może pojawiać się alergia skórna. Na produkty zawierające dużą ilość glutaminianu sodu powinny uważać osoby z nadciśnieniem, bowiem związek ten dodatkowo je podnosi. Ponadto zupki te zawierają bardzo duże ilości soli, która powoduje wzrost ciśnienia krwi oraz zatrzymanie wody w organizmie co może objawiać się m.in. opuchlizną stóp.

Zupki w proszku mają również negatywny wpływ na.. skórę! Wszystko za sprawą sztucznych aromatów oraz innych dodatków, które możemy w nich znaleźć. Więc jeżeli mamy problemy z cerą, nasza skóra jest wysuszona powinniśmy zdecydowanie odmówić sobie sproszkowanej żywności. Nasz organizm próbując pozbyć się szkodliwych substancji z organizmu uruchamia wszystkie drogi, również te przez gruczoły łojowe w skórze. Osoby borykające się z problemami z trądzikiem powinny więc odstawić sproszkowane produkty. 

Wszystkich zastanawia pewnie jak powstają takie zupki. Podstawą jest oczywiście makaron. Do produkcji takiego makaronu wykorzystywana jest : mąka pszenna, sól, woda i kansui, czyli mieszanka sodu, węglanu potasu i fosforanów. Wszystko dokładnie się miesza  tworząc wielką kulę, z której formuje się 30-metrowe nitki.  Te najpierw gotuje się w temp. 100 stopni Celsjusza, a następnie podsmaża tym razem w temp. 200 stopni. 
Druga część opakowania to susz, który ma nadać smak oraz barwę przygotowanej później zupie. Większość składników poddawana jest szybkiemu suszeniu przez co traci swoją naturalną barwę. Żeby zupka była bardziej atrakcyjna dla człowieka do suszu dodaje się szereg barwników. Najczęściej wykorzystuje się składniki naturalne, ale coraz częściej zastępowane są one chemicznymi dodatkami. 

W internecie można znaleźć szereg filmików pokazujących proces trawienia takich produktów w naszym żołądku. Poniżej znajdziecie jednego z nich.



Jak widać organizm kobiety miał spore problemy ze strawieniem sztucznej, naszpikowanej chemią żywności. Znacznie szybciej i w łagodniejszy sposób poradził sobie z domowym jedzeniem. Makaron z chińskiej zupki zachował kształt po dwóch godzinach od spożycia, domowe kluseczki były w tym czasie w znacznej części rozłożone. Czemu tak się dzieje? Wszystko za sprawą chemicznych ulepszaczy, którymi naszpikowane są te zupki. 

Jak dla mnie jedną z najbardziej absurdalnych rzeczy jaką usłyszałam było to, że zupki w proszku pomagają w odchudzaniu. Nie mówię tu o produktach w proszku, które zastępują posiłek. Chodzi mi o zwykłe zupki w proszku. Nie dość, że są naszpikowane chemią to nie posiadają żadnych wartościowych dla organizmu składników odżywczych. Ponadto organizm zużywa więcej energii na strawienie makaronu z takiej zupki niż dostarczymy jej po zjedzeniu całego opakowania. Zupki w proszku mają również wysoki indeks glikemiczny, a więc powinniśmy je wyeliminować bądź ograniczyć do minimum ich spożycie. Produkty te powodują bowiem skok poziomu cukru we krwi oraz wyrzut insuliny, która odpowiada za magazynowanie się tkanki tłuszczowej. Co prawda dostarczają one mniej kalorii niż zwykłe dania. Zazwyczaj są sprzedawane w postaci do picia więc warto zastanowić się czy nie lepiej samemu przygotować wywar i wypić go bez zbędnych ulepszaczy i barwników. 

Podsumowując, zupki w proszku nie powinny być głównym posiłkiem w naszym jadłospisie. W dzisiejszych czasach, gdy nie mamy na nic czasu taka forma jedzenia ma coraz częstsze zastosowanie. Musimy jednak pamiętać czy faktycznie opłaca się nam pakować tyle ulepszaczy tylko dla chwilowej przyjemności

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz